"Nadal jechałam starą, zniszczoną drogą i zupełnie wolną od ruchu samochodowego. Katar dokuczał bardzo, ale poza tym, czułam się doskonale. Byłam na dnie Wielkiego Rowu. Droga tylko lekko falowała. Słońce chyliło się ku zachodowi i rzucało czerwone światło na oblicze ziemi. Po lewej stronie mijałam błyszczącą taflę Jeziora Elementeita i niebotyczne euforbie."

"Zobaczyłam pierwsze krzaczki herbaty. Serce zaczęło bić mocniej. Wyciągnęłam aparat fotograficzny i zrobiłam zdjęcie.
- Poczekaj, to dopiero początek - powiedział z uśmiechem Jones.
Wjechałam ostatecznie na płaskowyż i oniemiałam. Przede mną po obu stronach drogi roztaczało się zielone morze. Olbrzymie plantacje równo przyciętych krzaków herbaty sięgały po horyzont. Pogoda była piękna, twarz delikatnie muskał wiatr. Najpierw zatrzymywałam się co paręset metrów, aby robić zdjęcia, ale wkrótce zrezygnowałam z tej pasji. Zdałam sobie sprawę, że żadna z fotografii nie odda bezmiaru zielonych liściastych pól i puściłam się pędem przed siebie. Zielone łany ciągnęły się przez czterdzieści kilometrów, do samej herbacianej stolicy Kericho."

"Dzień był upalny, droga wiodła pod górę. Krajobraz - przepiękny i znowu nie podobny do poprzednich. Po obu stronach drogi wyrastały z ziemi monumentalnych rozmiarów bloki skalne. Zeszłam z roweru i prowadziłam go pod górę. Sakwy, na co dzień, nie dające o sobie znać, teraz ciążyły bardzo. Czułam ból w mięśniach rąk. Bezskutecznie próbowałam ochłodzić się myślą o panujących w Polsce ciężkich mrozach. Jak się potem okazało, znajomi próbowali ogrzać się afrykańskim ciepłem, również zresztą bezskutecznie."

"Siodła między garbami wypełnione były morzem bujnej, zielonej roślinności. Wśród zielonego gąszczu żyli ludzie w skromnych glinianych chatkach krytych trawą, zwaną tutaj olenge i osinde. Jedne domki były okrągłe, a inne kwadratowe. Te kwadratowe były większe i miały przeważnie kolorowe szlaczki namalowane na ścianach. Wyglądały dosłownie jak z piernika. Wkoło było bardzo czysto."

Powyższe fragmenty pochodzą z mojego "Pamiętnika podróży",
A.Martinka