"Nowa droga, zwana tutaj "dry way" była znacznie lepsza od poprzedniej, a mimo tego nie mogłam jechać. Rower był wciąż oklejony grubą warstwą madów, licznik przestał działać. Wyjęłam z sakwy patyk i znowu zaczęłam zeskrobywać z kół i zakamarków szarobrązowe błoto. W kałużach myłam rower, jechałam paręset metrów i znowu musiałam stawać."

"Doskonała, szeroka nawierzchnia drogi skończyła się na rzece Yala. Zaraz za mostem, na laterytowej drodze Jones od razu złapał gumę. Kiedy mechanik naprawiał mu rower, ja stałam na moście wpatrzona w wartki nurt rzeki mającej swoje źródło na Płaskowyżu i płynącej do Jeziora Wiktorii."

"Wyruszałam z powrotem w stronę Naivasha Town. Droga była pełna dziur, a część trasy, tak jak i poprzedniego popołudnia, jechałam wąziutką, polną ścieżką, równoległą do drogi, aby choć trochę uniknąć tumanów kurzu, który wciskał się w oczy i usta po przejechaniu samochodu."

"Ben towarzyszył nam przez osiem kilometrów, do miejsca gdzie droga się rozwidlała. Samochody pędziły główną trasą, a my wybraliśmy spokojną drogę na zachód przez Njoro. Jones i Ben jednogłośnie stwierdzili, że do Kericho mamy tylko sześćdziesiąt kilometrów, ale droga będzie prowadziła ostro pod górę i patrząc się na kąt pod jakim wyciągnęli dłonie w stronę niebios, miałam się tego dnia wspinać pod kątem czterdziestu pięciu stopni."

"Słońce miło grzało. Czułam się świetnie i postanowiłam wyjeżdżać pod każdą górę bez zatrzymywania się. W dole za mną pozostał las z bardzo złymi Kikuju, a na południu roztaczała się sawanna Wielkiego Rowu. Wzniesienia były coraz wyższe i dłuższe. Po paru kilometrach mozolnego wspinania się pod górę, usłyszałam tuż za mną, warczący odgłos lory. Kierowca usiłował zepchnąć mnie do rowu, ale skutek był taki, że jechaliśmy obok siebie w odległości parunastu centymetrów, z prędkością piechura. Czułam na sobie rozpaloną blachę i potworny smród spalin. Po dwudziestu minutach poddałam się. Miałam dość tej pomarańczowej, gorącej, krztuszącej się gigantycznej maszyny i zjechałam na pobocze. Stanęłam w cieniu akacji, wyduldałam litr wody i poczekałam na Jonesa."

Powyższe fragmenty pochodzą z mojego "Pamiętnika podróży",
A.Martinka